Logo Polskiego Radia
Print

Upamiętnienie polskich dyplomatów ratujących Żydów

PR dla Zagranicy
Halina Ostas 12.02.2018 15:51
  • Uroczystości upamiętnienia polskich dyplomatów w Bernie. Relacja Haliny Ostas[posłuchaj]
  • Jan Dziedziczak, sekretarz stanu w MSZ, o polskich bohaterach ratujących Żydów [posłuchaj]
W szwajcarskim Bernie odsłonięta została tablica upamiętniającą polskich dyplomatów ratujących Żydów
Tablica upamiętnia polskich dyplomatów: Aleksandra Ładosia, Konstantego Rokickiego, Juliusza Kühla i Stefana Ryniewicza.Tablica upamiętnia polskich dyplomatów: Aleksandra Ładosia, Konstantego Rokickiego, Juliusza Kühla i Stefana Ryniewicza.Foto: PRdZ
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski, wiceszef MSZ Jan Dziedziczak i wiceprezes IPN Mateusz Szpytma wzięli udział w szwajcarskim Bernie, w uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej polskich dyplomatów ratujących Żydów w czasie II wojny światowej.

W polskiej delegacji byli też m.in.: doradca prezydenta Andrzeja Dudy Tadeusz Deszkiewicz i prezes Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce Artur Hofman.


- Odsłonięcie tablicy poświęconej dyplomatom, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów, m.in. z Getta Warszawskiego to bardzo ważna uroczystość. Warto pamiętać, wiedzieć, że były tego rodzaju działania, mówić o tej historii - powiedział dziennikarzom Stanisław Karczewski, jeszcze przed uroczystością.

Tablica, którą odsłonięto w Bernie, upamiętnia dwóch polskich dyplomatów: Juliusza Kuehla i Konstantego Rokickiego


Jak przypomina IPN, Konstanty Rokicki był konsulem w Bernie w czasie II wojny światowej, a Juliusz Kuehl - jego współpracownikiem i ekspertem w pomocy humanitarnej. W latach 1941-1943 obaj dyplomaci na masową skalę podrabiali paszporty krajów Ameryki Łacińskiej, które pomogły ocalić polskich Żydów od Holokaustu.

Obaj konsulowie działali pod ochroną innych polskich dyplomatów: ambasadora Aleksandra Ładosia i jego zastępcy Stefana Ryniewicza. Bronili oni Rokickiego i dr Kuehla, przekonując władze szwajcarskie, aby przymknęły oko na "nielegalne" działania, gdy policja podjęła interwencję.


Według IPN, Juliusz Kuehl, który sam był Żydem, kupował niewypełnione paszporty od konsulów państw Ameryki Łacińskiej i przekazywał je Konstantemu Rokickiemu, który wystawiał je na nazwiska osób więzionych w gettach na terenie Polski. Nazwiska i fotografie do paszportów były szmuglowane z okupowanej Polski poprzez sieć zorganizowaną przez przedstawicieli organizacji żydowskich – Abrahama Silberscheina i Chaima Eissa.

Paszporty latynoskie, głównie dokumenty Paragwaju, Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, chroniły swoich posiadaczy w gettach okupowanej Polski przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Ich właścicieli kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała końca wojny. Ocenia się, że konsulowie państw latynoamerykańskich wydali od kilkuset do kilku tysięcy takich dokumentów, wiele z nich dla całych rodzin.

W wielu paszportach wystawionych w latach 1941-1943 można rozpoznać pismo Konstantego Rokickiego. Niektóre z nich są dostępne w Instytucie Yad Vashem w Izraelu.

Polscy
Polscy dyplomaci ratujący Żydów, Konstanty Rokicki i Juliusz Kühl. Źródło: Ambasada RP w Bernie

Wystąpienie w Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu

O tym, jak wyglądała działalność tzw. grupy berneńskiej, mówił w ubiegłym tygodniu w Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu ambasador RP w Bernie Jakub Kumoch. Podczas wystąpienia w międzynarodowym kolokwium naukowym "Szwajcaria wobec ludobójstwa", przedstawiał on dokumenty o polskich dyplomatach w Szwajcarii, którzy w czasie wojny ocalili tysiące Żydów, dostarczając im fałszywe paszporty państw Ameryki Łacińskiej, głównie Paragwaju. - Wszystkie przesłuchiwane przez szwajcarską policję w 1943 roku osoby, w tym żydowscy działacze, wskazały, że to Poselstwo RP jest sprawcą i głównym centrum operacji paszportowej – powiedział Jakub Kumoch.

W rozmowie z PAP wyjaśniał, że sposobem na ocalenie było posiadanie paszportu obcego kraju. - Na samym początku wojny polscy dyplomaci wpadli na pomysł, że wystarczy kupić nielegalnie od konsula honorowego Paragwaju paszporty in blanco, zapłacić mu łapówkę, wypełnić te paszporty na nazwiska Żydów, a konsul je podstempluje i w ten sposób stworzy się fałszywych Paragwajczyków - wyjaśniał ambasador Kumoch.

Paszporty latynoskie, głównie dokumenty Paragwaju, Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, chroniły swoich posiadaczy w gettach okupowanej Polski przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Ich właścicieli kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała końca wojny.

Ocenia się, że konsulowie państw latynoamerykańskich wydali kilka tysięcy takich dokumentów, wiele z nich dla całych rodzin. Kumoch zwraca uwagę, że działania te nie mogły być masowe, ponieważ natychmiast by się wydały.

Jak ratowano Żydów?

- Pracownik polskiego konsulatu w Bernie Juliusz Kuehl, który sam był Żydem, chodził do konsula honorowego Paragwaju, wręczał mu prawdopodobnie łapówki, brał paszporty in blanco, które następnie zanosił do polskiego konsulatu. Z kolei konsul Konstanty Rokicki starannie je wypełniał nazwiskami, które otrzymywał od organizacji żydowskich – relacjonował Kumoch. I dodał przy tym, że całe listy z nazwiskami zostały odnalezione przez ambasadę RP w Bernie. - Znaleźliśmy listy ze zdjęciami przemycane z getta, danymi paszportowymi, znaleźliśmy ślady produkcji takiego paszportu, to znaczy korespondencję między konsulatem a organizacją żydowską – mówił Jakub Kumoch.

Następnie wypełnione paszporty wracały do konsula honorowego Paragwaju w Szwajcarii, który je podstemplowywał, wydawał potwierdzone notarialnie kopie, po czym organizacje żydowskie je brały i przemycały do gett. - Gdy ktoś pokazywał coś takiego na Gestapo, mówił, że nie podlega żadnym wywózkom. I rzeczywiście takie osoby najpierw kierowano na Pawiak, a stamtąd do obozu dla internowanych, najczęściej we Francji - wskazuje polski dyplomata.

„Czarny rynek paszportów”

Jak szacuje ambasada, takich paszportów wyprodukowano od kilkuset do kilku tysięcy, ale uratowanych było dużo więcej, ponieważ - jak mówi Kumoch - "na każdym paszporcie było po kilka osób, np. ktoś z rodziną i dziećmi". - W pewnym momencie oceniono, że tych paszportów zebrano ok. 4 tysięcy, ale nie jestem w stanie tej liczby potwierdzić. Na pewno mówimy o bardzo dużej liczbie paszportów, jak to powiedział Abraham Silberschein - o czarnym rynku paszportów - dodał.

Ambasador Kumoch potwierdził przypuszczenia, że prawie wszyscy konsulowie honorowi państw latynoskich fałszowali paszporty dla zysku biorąc za to niemałe sumy. Według polskich dokumentów, jedynie Polacy oraz konsul Salwadoru, podjęli się nielegalnej i niebezpiecznej działalności z pobudek czysto humanitarnych.

Humanitarne działanie

Działania "grupy berneńskiej" finansowane było albo przez skarb państwa, albo przez organizacje żydowskie jak Światowy Kongres Żydów. - Z naszych dokumentów jasno wynika, że Polacy nie mieli z tego korzyści materialnych. Te same pieniądze, które otrzymywali na przekupywanie (dyplomatów), były wpłacane konsulom. Nie ma tu żadnych zarzutów pod ich adresem. Zresztą w 1945 roku otrzymali za tę działalność podziękowania od organizacji żydowskich - podkreśla Jakub Kumoch

Dyplomata zwraca uwagę, że grupą kierował sam ambasador Ładoś, który wraz ze swoim zastępcą Ryniewiczem - jak wynika z dokumentów szwajcarskich - "w przypadku jakiejkolwiek wpadki interweniowali u władz szwajcarskich, uzyskując przymknięcie oczu na ten proceder". - Kuehl był odpowiedzialny za kontakty z organizacjami żydowskimi, być może za wręczanie łapówek, trudno niektóre rzeczy odtworzyć - dodaje Kumoch. I zaznacza, że "operacja berneńska jest operacją polsko-żydowską i o tym nie należy zapominać".

Przemycanie paszportów

W skład "grupy berneńskiej" wchodziło dwóch przedstawicieli organizacji żydowskich, których głównym zadaniem było przemycanie paszportów, ich kopii, zdjęć oraz danych personalnych między Szwajcarią i okupowanymi krajami Europy, w tym Polski. Jednym z nich był Abraham Silberschein, syjonista, przedwojenny poseł na Sejm, a drugim Chaim Eiss - ortodoksyjny działacz w Zurychu.

Drugą część działalności "grupy Berneńskiej" było udostępnianie żydowskim organizacjom szyfrów polskich, dzięki którym mogli informować Żydów w Ameryce, co dzieje się w Polsce, o Holokauście.

Wszyscy członkowie "grupy berneńskiej" pozostali po wojnie na obczyźnie. Jedynie poseł Ładoś wrócił w 1960 roku schorowany do Polski, gdzie po paru latach zmarł. Kuehl wyemigrował do Kanady, Ryniewicz osiadł w Argentynie, zaś konsul Rokicki pozostał w Szwajcarii, gdzie zmarł w 1958 roku. W Genewie w 1951 roku zmarł również Abraham Silberschein. Żaden z nich nie opisał akcji paszportowej, żaden też nie został za nią w żaden sposób odznaczony.

Przed uroczostością odsłonięcia tablicy w Bernie Ambasada RP w Szwajcarii przedstawiła dokumenty, świadczące o tym, jak polski rząd w 1944 roku domagał się od Szwajcarii rozpoczęcia natychmiastowej akcji dyplomatycznej na rzecz wstrzymania rzezi więźniów Auschwitz-Birkenau przed nadchodzącym wyzwoleniem obozu. Polska jako jedyna popierała zniszczenie torów do obozu koncentracyjnego Auschwitz.

Źródło: PAP/IPN/PRdZ/ho

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt