Logo Polskiego Radia
Print

Rio 2016: Piotr Małachowski ze srebrnym medalem

PR dla Zagranicy
Halina Ostas 13.08.2016 22:37
Dyskobol Piotr Małachowski prowadził do piątej kolejki, a w ostatniej złoto odebrał mu Niemiec Christoph Harting
Foto: PAP/Adam Warżawa

- Zawsze jest sportowa złość, bo można było rzucać lepiej, ale cieszę się, bo to jest kolejny medal dla Polski. Nie mamy w ostatnich dwunastu latach tylu krążków, co zdobywa pływak Michael Phelps, więc cieszmy się z tego co jest - podkreślił dyskobol, który wywalczył srebrny medal na igrzyskach w Rio.

"Będziecie musieli się ze mną męczyć kolejne cztery lata" – powiedział do dziennikarzy dyskobol Piotr Małachowski po zdobyciu w Rio de Janeiro srebrnego medalu olimpijskiego. Prowadził do piątej kolejki, a w ostatniej złoto odebrał mu Niemiec Christoph Harting.

- Czy jestem zawiedziony? Nie. Uwierzcie mi, jestem bardzo szczęśliwy. To kolejny medal i wiedziałem doskonale, że chłopaki mogą mnie przerzucić. Daniel Jasinski i Harting są młodzi, a młodość czasami jest straszna. Sam taki kiedyś byłem i potrafiłem zaskoczyć – mówił 33-letni zawodnik WKS Śląsk Wrocław.

Złoty medal olimpijski to ostatni krążek, jakiego brakuje mu do bogatej kolekcji. Jest mistrzem świata (2015), dwukrotnie Europy (2010, 2016), a teraz po raz drugi wywalczył srebro igrzysk. Osiem lat temu uległ Estończykowi Gerdowi Kanterowi.

Po ostatnim rzucie Hartinga, po którym Niemiec wyprzedził podopiecznego Witolda Suskiego, Małachowski starał się jeszcze skupić, ale – jak zaznaczył – nie było to wcale takie proste.

- Od samego początku wiedziałem, że jest groźnym zawodnikiem. Celował w prawy promień i ciągle zahaczał siatkę. Nie byłem zaskoczony. Obawiałem się też Daniela Jasinskiego, który złapał wiatr w żagle – przyznał i dodał: W rzucie dyskiem na takim poziomie, to nawet ustawienie stopy ma znaczenie. Oni zrobili to dobrze, luźniej, szybciej. Dlatego te dyski poleciały.

Mistrz świata zapewnił także, że nie dał się uśpić. - Wynik powyżej 67 metrów to naprawdę był niezły rzut. Zapraszam was na rzutnię, dam kilogramowy dysk i możecie spróbować – mówił.

Piotr Małachowski nie wyglądał jednak na załamanego. Podkreślił kilka razy, że jest szczęśliwy, ale i... zmęczony.

- Nie czuję niedosytu. W pierwszej chwili może nie wyglądałem na szczęśliwego, ale jeśli prowadzisz pięć kolejek i w ostatniej tracisz złoto, to słabo. Ja byłem przygotowany. Chciałem jeszcze powalczyć, ale się nie udało. Nie przegrałem z Hartingiem, a ze sobą samym, bo nie rzuciłem dalej od niego - powiedział.

W trakcie konkursu często kontaktował się ze swoim przyjacielem, dwukrotnym mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą Tomaszem Majewskim.

- Znamy się od lat, jesteśmy przyjaciółmi i czasami potrafi mi coś powiedzieć, wkurzyć, a jedocześnie zmotywować do lepszych rzutów. Ale pamiętajcie – Jasinski to prawie Polak, więc 1,5 medalu mamy dla Polski – przypomniał.

Jasinski trenuje ze swoimi ojcem Mirosławem, który pochodzi z Bydgoszczy. Również jego matka jest Polką.

Złoty medal olimpijski pozostaje jednak największym niezrealizowanym sportowym marzeniem Małachowskiego.

- Będziecie musieli się jeszcze cztery lata ze mną męczyć, ale w Tokio będzie na pewno ciężko – dodał. O Hartingu powiedział jeszcze: On jest fajnym, a jednocześnie dziwnym facetem. Po tym jak mnie przerzucił mówił do mnie: "dawaj, walcz, rzucaj dalej". My jesteśmy rywalami, ale też każdy wie na co kogo stać. Z kolei po konkursie podszedłem do niego, pogratulowałem i zapowiedziałem, że widzimy się w Tokio.

Piotr Małachowski na razie nie myśli o zakończeniu kariery. - Jak sport będzie mi sprawiał taką frajdę jak teraz i będę rzucał w granicach 66-68 m, to będę trenować, przecież to całe moje życie. Ale jeśli już będę uzyskiwał po 62-63, to pewnie będzie to koniec – ocenił.

Medal zadedykował wszystkim Polakom. - Przy tych nieszczęśliwych rzeczach, które się działy z dopingiem w naszej reprezentacji, chciałem, by zapomnieli o tym i znaleźli dobrą stronę medalu. My tu jesteśmy po to, by walczyć dla Polski. Nie ma co się smucić wpadkami, a cieszyć z tego, co mamy - zaznaczył.

Olimpijski krążek prawdopodobnie trafi na licytację.

To czwarty polski medal zdobyty w Rio de Janeiro. Wcześniej złoto wywalczyły wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj w dwójce podwójnej, a brąz ich koleżanki Monika Ciaciuch, Agnieszka Kobus, Maria Springwald i Joanna Leszczyńska w czwórce podwójnej oraz w wyścigu ze startu wspólnego kolarz Rafał Majka.

IAR/ho

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt