Logo Polskiego Radia
Print

OLT służyło do prania pieniędzy z Amber Gold

PR dla Zagranicy
Halina Ostas 18.06.2017 21:53
W ten sposób wyprowadzono nawet 300 mln zł - powiedziała szefowa sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold
Foto: Wikipedia/domena publiczna

Sejmowa komisja śledcza jest obecnie w trakcie przesłuchiwania świadków związanych z wątkiem lotniczym sprawy Amber Gold.

W połowie 2011 roku spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 roku w liniach Yes Airways.

Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe).

Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 roku.

"Chodziło o to, by doprowadzić do upadłości LOT"

Odnosząc się do dotychczasowych przesłuchań świadków, Małgorzata Wassermann powiedziała, że jawi się z nich obraz, iż OLT nieustannie monitorowało sytuację LOT-u i zdawało sobie sprawę, że sytuacja narodowego przewoźnika jest bardzo trudna.

- Wszystko wskazuje na to, że nie chodziło jednak o wykupienie LOT-u, bo nie chodziło o wydanie pieniędzy. Chodziło o to, by doprowadzić do upadłości LOT-u i przejęcie jego rynku - podkreśliła.

Jak przypomniała, ceny biletów oferowanych przez OLT oscylowały pomiędzy 49 a 99 zł podczas gdy w tym samym czasie na te same trasy bilety w LOT kosztowały od 200 do 1200 zł.

- Każdy miesiąc funkcjonowania OLT Express powodował więc ogromne straty LOT - wskazała.

"Oni musieli być świadomi tego"

- Kompletnie niewiarogodnie brzmią zeznania świadków, specjalistów z branży lotniczej, którzy w ogóle mogli twierdzić, że ten biznes ma jakikolwiek sens. Jeżeli ci ludzie mieli doświadczenie i potrafili liczyć, to byli świadomi tego, że to nie jest biznes nastawiony na robienie pieniędzy - oznajmiła szefowa komisji śledczej.

- Tym bardziej, że komisja dysponuje materiałem, iż są inni pracownicy tych spółek, którzy od początku określili to, jako pranie pieniędzy - dodała.

- Linie lotnicze były stworzone do wyprowadzania pieniędzy z Amber Gold. Wątek prania pieniędzy, myślę, że on jest jak najbardziej brany poważnie pod uwagę - oświadczyła.

Wassermann zaznaczyła jednocześnie, że trudno jednoznacznie powiedzieć, jak duże środki zostały w ten sposób wyprowadzone, gdyż w spółkach OLT była prowadzona kreatywna księgowość.

- Mówi się o kwocie 300 mln zł, ale to są szacunki, bo trudno jest to wyliczyć. Tym bardziej, że większość przelewów pomiędzy Amber Gold a OLT była opisana jako: "przelew", "gotówka", "depozyt", "dofinansowanie" - wymieniła.

Jak to możliwe, że banki tego nie zauważyły?

Szefowa komisji śledczej zwróciła uwagę, że w kontekście przelewów Amber Gold do OLT Express pojawia kolejny "ciekawy wątek".

- Jak to jest możliwe, że banki przez dwa lata obsługiwały te transakcje i nie zauważyły, że te transakcje cechują się czymś, co się nazywa praniem brudnych pieniędzy - podkreśliła.

Sejmowa komisja śledcza jest obecnie w trakcie przesłuchiwania świadków związanych z wątkiem lotniczym sprawy Amber Gold.

W połowie 2011 roku spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 roku w liniach Yes Airways.

Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe).

Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 roku.

"Chodziło o to, by doprowadzić do upadłości LOT"

Odnosząc się do dotychczasowych przesłuchań świadków, Małgorzata Wassermann powiedziała, że jawi się z nich obraz, iż OLT nieustannie monitorowało sytuację LOT-u i zdawało sobie sprawę, że sytuacja narodowego przewoźnika jest bardzo trudna.

Małgorzata Wassermann Wszystko wskazuje na to, że nie chodziło o wykupienie LOT-u, bo nie chodziło o wydanie pieniędzy. Chodziło o to, by doprowadzić do upadłości LOT-u i przejęcie jego rynku

- Wszystko wskazuje na to, że nie chodziło jednak o wykupienie LOT-u, bo nie chodziło o wydanie pieniędzy. Chodziło o to, by doprowadzić do upadłości LOT-u i przejęcie jego rynku - podkreśliła.

Jak przypomniała, ceny biletów oferowanych przez OLT oscylowały pomiędzy 49 a 99 zł podczas gdy w tym samym czasie na te same trasy bilety w LOT kosztowały od 200 do 1200 zł.

- Każdy miesiąc funkcjonowania OLT Express powodował więc ogromne straty LOT - wskazała.

"Oni musieli być świadomi tego"

- Kompletnie niewiarogodnie brzmią zeznania świadków, specjalistów z branży lotniczej, którzy w ogóle mogli twierdzić, że ten biznes ma jakikolwiek sens. Jeżeli ci ludzie mieli doświadczenie i potrafili liczyć, to byli świadomi tego, że to nie jest biznes nastawiony na robienie pieniędzy - oznajmiła szefowa komisji śledczej.

- Tym bardziej, że komisja dysponuje materiałem, iż są inni pracownicy tych spółek, którzy od początku określili to, jako pranie pieniędzy - dodała.

Małgorzata Wassermann Linie lotnicze były stworzone do wyprowadzania pieniędzy z Amber Gold

- Linie lotnicze były stworzone do wyprowadzania pieniędzy z Amber Gold. Wątek prania pieniędzy, myślę, że on jest jak najbardziej brany poważnie pod uwagę - oświadczyła.

Wassermann zaznaczyła jednocześnie, że trudno jednoznacznie powiedzieć, jak duże środki zostały w ten sposób wyprowadzone, gdyż w spółkach OLT była prowadzona kreatywna księgowość.

- Mówi się o kwocie 300 mln zł, ale to są szacunki, bo trudno jest to wyliczyć. Tym bardziej, że większość przelewów pomiędzy Amber Gold a OLT była opisana jako: "przelew", "gotówka", "depozyt", "dofinansowanie" - wymieniła.

Jak to możliwe, że banki tego nie zauważyły?

Szefowa komisji śledczej zwróciła uwagę, że w kontekście przelewów Amber Gold do OLT Express pojawia kolejny "ciekawy wątek".

- Jak to jest możliwe, że banki przez dwa lata obsługiwały te transakcje i nie zauważyły, że te transakcje cechują się czymś, co się nazywa praniem brudnych pieniędzy - podkreśliła.

Czy skorzystają z prawa do odmowy składania zeznań?

Wassermann odniosła się też do zbliżających się przesłuchań byłych szefów Amber Gold Marcina i Katarzyny P. Zgodnie z ostatnimi ustaleniami komisji miałyby się ono odbyć 28 i 29 czerwca w warszawskim sądzie okręgowym.

- Do faktu fizycznego spotkania myślę, że dojdzie, ale czy skorzystają z prawa do odmowy składania zeznań, trudno mi powiedzieć. Katarzyna P. sygnalizuje przez swojego pełnomocnika, że będzie chciała z tego prawa skorzystać - wskazała.

- Marcin P. powiedział, że będzie chciał zeznawać, aczkolwiek moje doświadczenie zawodowe uczy mnie, iż taka deklaracja nawet na pół godziny przed przesłuchaniem niekoniecznie musi się pokrywać z tym, co za te pół godziny stanie się na sali - oznajmiła szefowa komisji.

"Będzie będzie dużo ciekawych nazwisk"

Wassermann poinformował jednocześnie, że w sierpniu komisja śledcza zrobi przerwę w przesłuchiwaniu świadków; kolejni będą zeznawać po wakacjach. - Będzie wiele osób, będzie dużo ciekawych nazwisk - oceniła.

- Umówiliśmy się jednak w komisji, że nie będziemy uprzedzać opinii publicznej, na tyle na ile możemy, bo nietrudno odnieść wrażenie, gdy czyta się niektóre zeznania albo słucha niektórych świadków, że istnieje uzasadniona obawa przed uzgadnianiem ewentualnych zeznań - stwierdziła.

Komisja śledcza ds. Amber Gold

Powołana w lipcu ubiegłego roku komisja śledcza ma zbadać i ocenić prawidłowość i legalność działań podejmowanych wobec Amber Gold przez: rząd, w szczególności ministrów finansów, gospodarki, infrastruktury, spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i podległych im funkcjonariuszy publicznych. Zbadać ma też działania, jakie podejmowali w sprawie spółki: prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), Generalny Inspektor Informacji Finansowej i prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

A także prokuratura oraz organy powołane do ścigania przestępstw, w szczególności szefowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz Komendant Główny Policji i podlegli im funkcjonariusze publiczni. Komisja śledcza ma także zbadać działania podejmowane w sprawie Amber Gold przez Komisję Nadzoru Finansowego.

Afera Amber Gold

Powstała w 2009 roku Amber Gold kusiła klientów wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.

Głośno o firmie zrobiło się w lipcu 2012 roku, kiedy kłopoty finansowe zaczęły mieć linie lotnicze OLT Express, których właścicielem było Amber Gold. Zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika. 13 sierpnia 2012 roku firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

Proces, w którym oskarżeni są były prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P. trwa przed gdańskim sądem od 21 marca ubiegłego roku. Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Oskarżony nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy. Katarzyna P. też nie przyznała się do żadnego z zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień.

Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.

W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.

PAP/ho

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt