Logo Polskiego Radia
Print

Revol sprowadzona do bazy C1. Dalsza akcja niemożliwa

IAR / PAP
Dariusz Adamski 28.01.2018 10:14
  • Polski zespół ratowniczy na Nanga Parbat sprowadził Elisabeth Revol. Relacja Pawła Pawlicy (IAR)
  • Działania uniemożliwiło załamanie pogody - mówi Polskiemu Radiu Janusz Majer - szef Programu Polski Himalaizm Zimowy (IAR)
  • Janusz Majer przyznał: Bielecki i Urubko wspinali się w morderczym tempie (IAR)
"Nie ma już żadnych szans na akcję ratunkową po Tomasza Mackiewicza"
Elisabeth Revol und Tomek MackiewiczElisabeth Revol und Tomek MackiewiczPrintscreen/Facebook/ZebRevol

Polscy himalaiści biorący udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat sprowadzili Elizabeth Revol do obozu pierwszego na wysokości 4850 metrów. Francuzka jest już w drodze do szpitala w Islamabadzie. Ma poważne odmrożenia rąk i nóg. Z powodu złej pogody akcja ratunkowa nie będzie kontynuowana. Na wysokości około 7200 metrów pozostał Tomasz Mackiewicz z którym od dwóch dni nie ma kontaktu. Działania uniemożliwiło załamanie pogody - mówi Polskiemu Radiu Janusz Majer - szef Programu Polski Himalaizm Zimowy.

- Ze względu na pogarszające się warunki atmosferyczne, nie ma już żadnych szans na akcję ratunkową po Tomasza Mackiewicza, który znajduje się na Nanga Parbat na wysokości około 7200 m - przekazał kierownik komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2 Janusz Majer. Jak podkreślił, oficjalne ogłoszenie tej decyzji odkładano z godziny na godzinę, gdyż ciągle była nadzieja, że nie sprawdzą się prognozy pogody.

- Niestety, warunki się pogarszają, wiatr na górze się wzmaga, jego prędkość dochodzi do 80 km/h. Prognozy nie są optymistyczne, zapowiadane są na wieczór opady, a nawet burza śnieżna. W tej sytuacji akcja ratunkowa po Tomasza nie jest możliwa - zaznaczył Majer.

Jak dodał, należy wziąć pod uwagę również to, że jeśli do bazy pod Nanga Parbat zejdą Adam Bielecki i Denis Urubko, to po kilkunastogodzinnej akcji ratowniczej w temperaturze minus 40 stopni nie będą w stanie bez odpoczynku ponownie się wspinać. Ponadto z wiadomości jaka do niego dotarła, Elisabeth Revol opuszczając Mackiewicza stwierdziła, że "Tomek już nie kontaktował".

Majer wspomniał, że przed podjęciem ostatecznej decyzji o zaniechaniu akcji ratunkowej po Mackiewicza, sytuacja była dogłębnie analizowana, m.in. z konsultantem medycznym narodowej wyprawy na K2, himalaistą Robertem Szymczakiem, pracującym w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym w Gdańsku.

Francuzka uratowana

Jarosław Botor i Piotr Tomala wyszli do góry, aby wspomagać Adama Bieleckiego i Denisa Urubkę w ewakuacji z Nanga Parbat Francuzki Elisabeth Revol - przekazał kierownik narodowej wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki. Zespół ratowniczy po sprowadzeniu Francuzki miał podjąć decyzję o wyjściu wyżej po Tomasza Mackiewicza.

- Dwie godziny temu Bielecki i Urubko rozpoczęli z Revol schodzenie z obozu drugiego na 6100 m do obozu pierwszego na 4850 m. Obecnie, a jest tu godzina 9.30, są na wysokości około 5900 m. Przed nimi stromy odcinek. Natomiast godzinę temu wyszli do góry Botor i Tomala, aby wspomagać Bieleckiego i Urubkę w ewakuacji Revol. Francuzka ma odmrożone ręce i nogi, więc trudności będą się piętrzyły - powiedział w niedzielę przed 6 rano Wielicki.

Około 7.20 pojawiła się informacja, że ratownicy dotarli z Francuzką do obozu C1 na wysokości 4850 m. Stamtąd całą piątkę mają podjąć śmigłowce.

Wczoraj Elizabeth Revol przekazywała informacje, że na wysokości około 7200 metrów w namiocie pozostał jej partner wspinaczkowy, Polak Tomasz Mackiewicz, który cierpi na ślepotę śnieżną oraz na chorobę wysokościową i nie jest w stanie samodzielnie schodzić w dół.

O dotarciu uczestników polskiej narodowej wyprawy na K2 do Revol poinformował jej francuski kolega, wspinacz Ludovic Giambassi, który pozostawał w ciągłym kontakcie ze swoją rodaczką. Bieleckiemu i Urubce udało się dotrzeć do Revol dzięki rekordowemu tempu wspinaczki.

Francuzka ma odmrożenia nóg i nie może samodzielnie się poruszać. Ratownicy podjęli próbę opuszczenia jej w niższe partie góry, gdzie znajduje się dwójka kolegów Bieleckiego i Urubki, ratownik Jarosław Botor i Piotr Tomala, którzy zabezpieczają ze sprzętem medycznym akcję ratunkową.

Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy na K2 przyznawał, że dopiero kiedy Francuzka będzie bezpieczna, zapadnie decyzja co do dalszych działań i podjęcia próby dotarcia do Tomka Mackiewicza.

Tuż przed pólnocą przyjaciel Eli Revol na swoim profilu na Facebooku informował już, że dalsza akcja, czyli dotarcie do Tomka Mackiewicza, nie będzie możliwa oraz, że wie już, jakie są decyzje ekipy ratunkowej.

"Urubko i Bielecki pójdą w dół z Eli. Jutro rano (w niedzielę - przyp. red.) o godzinie 10, jeśli pogoda pozwoli, cała piątka zostanie przetransportowane do Skardu helikopterem zorganizowanym przez Ambasadę RP".

W swoim wpisie dodał, że ratowanie Tomka Mackiewicza nie jest niestety możliwe z powodu warunków atmosferycznych.

"Ze względu na pogodę i wysokość wystawiłaby życie ratowników na skrajne niebezpieczeństwo. To straszna i bolesna decyzja. Jesteśmy w głębokim smutku. Wszystkie nasze myśli kierujemy do rodziny i przyjaciół Tomka. Płaczemy" - napisał Ludovic Giambiasi.

***

W południe 27 stycznia z bazy pod K2, na pomoc uwięzionym na Nanga Parbat Tomaszowi Mackiewiczowi i Francuzce Elisabeth Revol, wyruszył zespół w składzie: Bielecki, Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala.

- Po wylądowaniu powyżej bazy pod Nanga Parbat, w górę ruszyli Adam i Denis, natomiast pozostali szykują support. Musi być jakieś zabezpieczenie, zaplecze, jak zostanie sprowadzona Revol, a potem - miejmy taką nadzieję - Mackiewicz. Akcją kieruje tam Jarek, ratownik medyczny, goprowiec. Jak będzie ona przebiegała, trudno teraz ocenić. Jeśli warunki pogodowe będą sprzyjające, to planowane są kolejne loty, aby dokonać rozpoznania, w jakim miejscu znajduje się Mackiewicz - powiedział Rafał Fronia.

Zaapelowano do internautów o zamknięcie spota Adama Bieleckiego. Śledzenie pozycji himalaistów bez zakłóceń, jakie powoduje duży ruch na stronie, jest bowiem potrzebne ekipie ratunkowej.

Polscy wspinacze wyruszyli na ratunek Tomaszowi Mackiewiczowi i Elizabeth Revol, którzy utknęli pod szczytem. Tomasz Mackiewicz został sprowadzony przez Revol do namiotu na wysokość 7250 m i tam spędził noc. Natomiast ona zeszła do 6670 m. Za pół godziny nad Nanga Parbat zajdzie słońce, co znacznie utrudni całą operację.

- Nie sądzę, aby próbowała schodzić niżej. Nie ma sensu, jeszcze gdzieś pobłądzi, będzie trudniej ją znaleźć. Wiem, że jest wykończona, ma odmrożenia, przed nią pola lodowe, może się poślizgnąć. Powinna czekać aż przyjdą nasi himalaiści - powiedział konsultant medyczny narodowej wyprawy na K2, himalaista Robert Szymczak.

Pracujący w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym w Gdańsku lekarz dodał, że zapoznał się z wieloma wiadomościami z różnych źródeł.

- Na ich podstawie nie można jednoznacznie określić, w jakiej sytuacji jest Mackiewicz, z którym nie ma żadnego kontaktu. Nie można także stwierdzić z całą pewnością, że wraz z Revol zdobyli szczyt, a takie informacje również się pojawiły. Być może to, co przekazała Francuzka, jest prawdą i będzie mogła to udokumentować - zaznaczył Szymczak.

Są sprzeczne informacje na temat tego, gdzie Mackiewicz nocował - jedni podają, że prawdopodobnie w śnieżnej jamie, inni, że w namiocie, do którego sprowadziła go Francuzka. Jej wieloletni partner wspinaczkowy Ludovic Giambiasi poinformował, że "w ostatnich wiadomościach Elisabeth pisała, że jest bardzo zła widoczność, a ona nie mogła usłyszeć ani zobaczyć śmigłowca. Co do Tomka, myślę że nie ma już żadnej nadziei".

Zdaniem wiceprezesa Polskiego Związku Alpinizmu Leszka Cichego, który dokładnie śledził przebieg działań Revol i Mackiewicza, jest wielce prawdopodobne, że byli na wierzchołku Nanga Parbat (8126 m).

- Już z wcześniejszej wiadomości podanej w czwartek przez francuską agencję wynikało, że informacja od Elisabeth była ze szczytu albo z jego okolic. Świadczyłoby o tym chociażby bardzo długie ich podchodzenie. Mogą nie mieć dowodu w postaci zdjęcia, bowiem górę zakryły gęste chmury, ale zapisu GPS nie da się ani wykasować, ani sfałszować - powiedział PAP pierwszy zdobywca zimą Mount Everestu (8848 m) w 1980 roku wraz z Wielickim.

Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę zdobycia zimą Nanga Parbat, a Revol po raz czwarty. Tym razem wyruszyli we dwójkę, podejmując próbę ataku w stylu alpejskim, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz nie mając tlenu w butlach.

20 stycznia mieli podjąć próbę wspinaczki na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę SMS wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową. W odwrocie utknęli na wysokości ok. 7400 m.

Z sobotnich wiadomości wynika, że Mackiewicz został sprowadzony przez Revol do namiotu na wysokość 7250 m i tam spędził noc. Natomiast ona zeszła do 6670 m.

Wielicki wspomniał, że słyszał o inicjatywie lokalnych tragarzy, którzy chcą się włączyć w akcję ratunkową. - Konkretnych informacji nie mam. Wiem tylko, że są takie osoby w Skardu, ale trzeba je przewieźć pod Nanga Parbat. Są też miejscowi, żyjący bliżej tej góry. Sprawa zrobiła się na tyle głośna, że coraz więcej osób deklaruje swą gotowość do niesienia pomocy polsko-francuskiej parze. Tomek jest tam bardzo znaną postacią - podkreślił pierwszy zdobywca zimą Mount Everestu (8848 m) w 1980 roku wraz z Leszkiem Cichym.


Marcin Kaczkan, który w 2010 roku stanął na szczycie Nanga Parbat, a w 2014 na K2 dodał, że przelot helikopterów potrwa co najmniej trzy godziny. - Śmigłowce wróciły do Skardu na tankowanie. Odległość z naszej bazy do Nanga Parbat to prawie 200 km w linii prostej - zaznaczył.

Helikopterem ze Skardu wrócił do kolegów Dariusz Załuski, który musiał udać się do dentysty. Problemy z okostną miał już podczas letniej wyprawy na K2.

- Nie mogę sobie nic zarzucić, abym sprawę zaniedbał. W Warszawie byłem w najlepszych klinikach i byłem pewny, że zostałem wyleczony. A jednak nie do końca. W bazie korzystałem z kroplówki, dożylnie wprowadzanych leków, gdyż inne środki nie działały. Skończyło się na wyrwaniu zęba i... wracam do pracy - powiedział Załuski, jeden z najlepszych na świecie fotografów i filmowców w gronie himalaistów.

Potężny, niezwykle skomplikowany masyw Nanga Parbat postrzegany jest jako olbrzymia, biegnąca łukiem grań, o długości prawie 26 km. Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). "Naga Góra" (8126 m) była przedostatnim (obok K2) z niezdobytych zimą ośmiotysięczników. Pierwszego o tej porze roku wejścia na Nanga Parbat dokonali 26 lutego 2016 roku Włoch Simone Moro, Pakistańczyk Muhammad Ali oraz Hiszpan Alex Txikon.

IAR/PAP/tt/polskieradio.pl/dad

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt