Mitt Romney z wizytą w Polsce
PR dla Zagranicy
Michał Strzałkowski
30.07.2012 16:54
Kandydat Republikanów w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych przyleciał do Gdańska.
Donald Tusk i Mitt Romney podczas spotkania w Gdańskufot. PAP/Adam Warżawa
Mitt Romney rozpoczął wizytę w Polsce. Prawdopodobny kandydat Republikanów w listopadowych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych przyleciał do Gdańska. Spotkał się już z premierem Donaldem Tuskiem, a później w Dworze Artusa odbyła się rozmowa Romneya z byłym polskim prezydentem Lechem Wałęsą.
Dla sztabowców Mitta Romneya to właśnie spotkanie z Wałęsą ma być najważniejszym punktem wizyty w Polsce. Amerykanista z Uczelni Vistula Grzegorz Kostrzewa-Zorbas zwraca uwagę, że podróż do Polski jest dla Mitta Romneya okazją, aby jak najlepiej pokazać się w oczach amerykańskich wyborców. „Najważniejsze będą symbole - nie tylko zdjęcia, ale także miejsce czy ludzie z którymi kandydat się spotyka, jak również słowo, obietnica, krytyka konkurencji” - dodaje Kostrzewa-Zorbas w rozmowie z Polskim Radiem.
Powszechnie uważa się, że spotkanie z Lechem Wałęsą ma być także „prztyczkiem” wymierzonym w prezydenta Baracka Obamę, konkurenta Romneya w listopadowych wyborach.
W ubiegłym roku nie doszło do spotkania Obamy z Wałęsą. Były przywódca „Solidarności” nie przyjął zaproszenia na spotkanie z amerykańskim prezydentem w Warszawie, bo miał nadzieję na osobistą rozmowę z Obamą, nie zaś w gronie kilkudziesięciu polskich polityków.
"To jest sygnał do Amerykanów, nie Polaków"
Większość analityków jest też zgodna, że Mitt Romney przyjeżdża do Polski, aby pokazać się jako mąż stanu w oczach Amerykanów. Eksperci twierdzą, że nie będzie zależało na zdobyciu głosów Polonii. Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Marcin Zaborowski mówi, że Polacy mieszkający w USA nie stanowią liczącej się siły wyborczej czy politycznej, mimo że liczebność Polonii określa się na 10 milionów osób. Marcin Zaborowski dodał, że choć polska diaspora w USA nie jest mała, jest równocześnie kiepsko zorganizowana. Ekspert podkreśla, że niewielu Polonusów idzie do urn wyborczych, a ich poparcie równomiernie rozkłada się pomiędzy Republikanów a Demokratów. „Nie jest to grupa dobrze zorganizowana i grupa, na której głosach kandydatom zależy” - powiedział dyrektor PISM.
Według przeprowadzonego 3 lata temu sondażu polonijnego Instytutu Piasta z Michigan, Polacy mieszkający w Stanach Zjednoczonych i mający czynne prawo wyborcze, są w większym stopniu konserwatystami niż liberałami. Jednak w wyborach prezydenckich sprzed czterech lat 52 procent Polaków zagłosowało na Demokratę Baracka Obamę, a 42 procent na Republikanina Johna McCaina.
IAR/MS