Logo Polskiego Radia
Print

Zawiódł cały system, a nie tylko piloci Tupolewa.

PR dla Zagranicy
Przemysław Pawełek Pawełek 04.07.2013 16:37
Zespół Macieja Laska opublikował raport na temat wypadku pod Smoleńskiem

Zawiódł cały system, a nie tylko piloci Tupolewa. Takie wnioski na temat wypadku pod Smoleńskiem płyną z konferencji prasowej zespołu Macieja Laska. Grupa zajmuje się objaśnieniem przyczyn katastrofy z dziesiątego kwietnia 2010 roku.
Mówiąc o tak zwanym czynniku ludzkim kapitan Wiesław Jedynak wskazywał na dziesiątki błędów i zaniedbań do których dochodziło w systemie szkolenia wojskowych załóg samolotów. Doszło nawet do tego, że - jak już dziś wiadomo - piloci nie potrafili prawidłowo posługiwać się systemem TAWS, który alarmował o nieprawidłowym zbliżaniu się do ziemi. - W programie szkolenia nie było żadnego ćwiczenia na to jak się posługiwać urządzeniem TAWS. Jak ci piloci mieli to przećwiczyć? Prawdopodobnie przeczytali instrukcję, a potem spotkali się z pojedynczymi ostrzeżeniami i to wszystko. Nie przeprowadzono z nimi profesjonalnego treningu. To nie ich wina, że nie potrafili z tego systemu odpowiednio skorzystać. Brak programu, brak lotów treningowych, o tym trzeba wyraźnie powiedzieć - mówił pilot instruktor.
Błędy pojawiły się także po stronie rosyjskiej. Eksperci oceniają, że zarówno przygotowanie lotniska w Smoleńsku jak i praca kontrolerów lotów była fatalna. - Kontrolerzy działali nieprawidłowo i niewłaściwie. Powinni być bardziej asertywni i ewidentnie wina za to leży po ich stronie. Należy jednak pamiętać, że samolot prowadzą piloci. To, że kontrolerzy się nie sprawdzili nie zwalniało załogi z tego obowiązku, aby na wysokości minimalnej przerwać podejście i odejść - mówi Wiesław Jedynak.
Przewodniczący komisji Maciej Lasek podkreśla, że za katastrofę nie należy obwiniać jedynie polskiej załogi. Jak mówi zawinił cały system. - Przyczyn należy upatrywać wiele lat wcześniej. To była tak zwana pełzająca katastrofa. Tylko w takim przypadku system nie jest w stanie automatycznie wyłapać jakichkolwiek odstępstw. Jeśli się przyzwyczajamy do tego, że przejeżdżamy na żółtym świetle, kiedy tylko się zapali, a potem co raz później, to w końcu przejedziemy na czerwonym. Za którymś razem nam się nie uda - wyjaśnia Maciej Lasek.
Eksperci podkreślali między innymi, że piloci latający w liniach komercyjnych muszą przechodzić regularne szkolenia i egzaminy nawet co pół roku. W przypadku szkoleń wojskowych takie egzaminy nie były przeprowadzane nawet co dwa lata. Spowodowało to, że eksperci badający katastrofę do dziś nie mogą znaleźć na przykład dokumentu, który potwierdzałby, że nawigator feralnego lotu miał odpowiednie uprawnienia.

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR) Radomir Czarnecki / gaj/PP

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt