Logo Polskiego Radia
Print

Protestów ciąg dalszy

PR dla Zagranicy
Katarzyna Gizińska 13.09.2013 19:24
Przedstawiciele największych central związkowych, kolejny dzień protestują przed Sejmem.
Związkowcy podczas happeningu, w czasie którego odsłonięto ogromny, złoty pomnik premiera Donalda Tuska.Związkowcy podczas happeningu, w czasie którego odsłonięto ogromny, złoty pomnik premiera Donalda Tuska.Foto: PAP/EPA/Leszek Szymański

Dziś związkowcy odsłonili pomnik Donalda Tuska.

Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz ponowił do nich apel o wznowienie dialogu w Komisji Trójstronnej. Piotr Duda - przewodniczący Solidarności odpowiedział, że spotkanie jest możliwe, ale poza Komisją.

Pomnik premiera, to pomalowana na złoto figura Donalda Tuska. Premier ma na głowie peruwiańską czapkę. Prawa dłoń jest wyciągnięta ku przyszłości. Pod lewym ramieniem, pomnikowy Donald Tusk trzyma piłkę. To prezent od związkowców, którzy od trzech dni protestują w Warszawie przeciwko polityce rządu.

Czy jest szansa na dialog?

Mimo strajków minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz ponowił apel do związkowców o wznowienie dialogu w Komisji Trójstronnej. Minister twierdzi, że do takich rozmów jest przygotowany i dodaje, że dialog jest potrzebny i możliwy. "Zapraszam na Komisję Trójstronną. Teraz były dni protestu . To był wybór związkowców na ostatnie 4 dni. Mam nadzieję, że możemy to grubą linią odkreślić i wrócić do prac w Komisji Trójstronnej" - powiedział Kosiniak - Kamysz.

Piotr Duda pytany, czy związkowcy przyjmą zaproszenie, odparł, że "nie ma takiej możliwości". Dodał, że związkowcy postawili jasne warunki powrotu do rozmów w Komisji Trójstronnej. "Jeżeli pan Kosiniak-Kamysz chce się spotkać poza formułą Komisji, nie ma najmniejszego problemu". Duda dodał, związkowcy nie będą pokazywać obywatelom, że jest jakikolwiek dialog, bo go nie ma. "Na siłę nikt nas do Komisji nie zaciągnie, po to tylko żeby tam być i trwać" - stwierdził. Jak powiedział Duda, rząd wraz z pracodawcami, przeforsowali to co chcieli, a teraz chcą coś odciąć grubą kreską i zaczynać od nowa. Dodał, że trzeba wrócić do problemów jakie związki sygnalizowały od kilku lat.

Na pikiecie pod Kancelarią Premiera pojawił się Jarosław Kaczyński. Prezes PiS-u zapewnił, że solidaryzuje się z tymi, którzy mają dość Polski bez pracy, bez mieszkań, w której rodzi się zbyt mało dzieci. Kaczyński powiedział też, że państwo powinno służyć obywatelom, jednak to, rządzone przez Donalda Tuska, nie pełni swej roli. "To nie jest państwo w pełni demokratyczne" - mówił Kaczyński. Polityk obwinił koalicja PO-PSL odpowiedzialnością za obecną sytuację Polski, gdyż to politycy tych partii codziennie podejmuje decyzje o losach naszego kraju. "Czy są to decyzje suwerenne? Czy są to rzeczywiście ich decyzje? Nie wiemy, ale wiemy, że oni za nie odpowiadają" - mówił prezes PiS.

Jarosław Kaczyński podkreślił też, że obecnie w państwie demokratycznym jakim jest Polska zwyciężać należy w wyborach, a nie na ulicy. "To zwycięstwo można i trzeba przybliżać różnego rodzaju akcjami takimi jak ta, ale musimy też wiedzieć, że ostateczne zwycięstwo możemy podjąć tylko poprzez procedury demokratyczne - referenda i wybory" - powiedział prezes PiS. Dodał, że w najbliższym czasie sprawdzianem może być referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. "Kartka wyborcza jest naszą bronią. Nie potrzebujemy barykad, potrzebujemy głosowania, potrzebujemy wielkiej jedności Polaków, wielkiej jedności polskiego obozu patriotycznego" - mówił do związkowców zebranych przed Kancelarią Premiera prezes Jarosław Kaczyński.

Czego chcą związkowcy?

Od trzech dni przedstawiciele związków zawodowych protestują w Warszawie przeciwko polityce rządu. Protesty zorganizowały trzy centrale związkowe: "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Związkowcy chcą między innymi wycofania zmian w Kodeksie pracy pozwalających na wydłużenie z obecnych maksymalnie czterech miesięcy do 12, okresu rozliczeniowego czasu pracy, przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej i podniesienia progów dochodowych upoważniających najuboższych do świadczeń rodzinnych i socjalnych. Innym postulatem jest wycofanie się z obowiązującej już zmiany wieku emerytalnego, który został podwyższony do 67 lat dla wszystkich pracowników.

Kulminacją akcji ma być wielka manifestacja w sobotę

Organizatorzy chcą ściągnąć do Warszawy nawet 60 tysięcy osób. Premier Donald Tusk nie spodziewa się - jak to określił - jakichś aktów agresji. W jego ocenie, zaszkodziłoby to tylko reputacji związków zawodowych.

Premier dodał, że wspólną decyzją rządu ministra spraw wewnętrznych i władz Sejmu było, by urzędy, przed którymi protestują związkowcy nie były chronione barierkami. Żeby nie było tego poczucia, że tu są kaski, tarcze, a z drugiej strony kije, kamienie, czy jakieś ostrzejsze formy protestu - tłumaczył. Jego zdaniem, można ostro powiedzieć, co się nie podoba w Polsce, jak bardzo się nie lubi Tuska, ale bez agresji. Z drugiej strony - mówi - można wszystko przygotować tak, żeby nie stwarzać wrażenia ostrego konfliktu społecznego.

W ocenie szefa rządu, jest dużo powodów do niezadowolenia społecznego, ale na szczęście ostrego konfliktu społecznego nie ma. Premier ma nadzieję, że jutro podczas protestu będzie spokojnie. Dodał, że rząd będzie dobrze przygotowany, ale nie da powodów do agresji.

Premier był też pytany przez dziennikarzy, jak ocenia pomnik, który wystawili mu protestujący związkowcy. "Nie zasłużyłem na pomnik i nie jest to fałszywa skromność, nawet jeśli są złośliwe i dowcipne" - mówił.

IAR/KG

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt