Logo Polskiego Radia
Print

Marsz Niepodległości znowu niespokojny

PR dla Zagranicy
Katarzyna Gizińska 11.11.2013 22:33
Marsz Niepodległości rozwiązany. Wcześniej w kierunku funkcjonariuszy poleciały koktajle Mołotowa.
Starcia uczestników Marszu Niepodległości i policji, foto: PAP/Paweł Supernak

Marsz Niepodległości w Warszawie cieniu zamieszek. Zgromadzenie po godzinie zostało zdelegalizowane przez stołeczny Ratusz, jednak jego uczestnicy kontynuowali marsz do końca.

Marsz wyruszył z centrum Warszawy o 15:40. Już po godzinie został rozwiązany przez Ratusz, na wniosek policji. Powodem był atak na skłot Przychodnia przy ulicy Księdza Skorupki. Doszło do starć. Na razie nie wiadomo, że za atakiem stoi grupka osób, która odłączyła się od marszu. Mieszkańcy skłotu obrzucali z dachu narodowców między innymi koktajlami Mołotowa. Do późnych godzin nocnych skłotu ma pilnować stołeczna policja.

W trakcie trwania marszu spłonęła też zrobiona ze sztucznych kwiatów tęcza na Placu Zbawiciela. Organizatorzy odżegnują się od tego incydentu i twierdzą, że nie była ona na ich trasie. Gaszący pożar strażacy zostali obrzuceni kamieniami i musieli przerwać akcję. Najpoważniejszy był incydent pod ambasadą rosyjską. Uczestnicy Marszu obrzucili jej gmach petardami i racami. Spłonęła również budka strażnicza. W kierunku policjantów, którzy zablokowali potem wejście do Ambasady, poleciały kamienie.

Zgliszcza
Zgliszcza spalonej budki policji na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej na ulicy Spacerowej, na trasie Marszu Niepodległości, foto: PAP/Tomasz Gzell
Rzecznik MSZ złożył na twitterze "Wyrazy ubolewania w związku z burdami przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej w RP" I dodał: "Nie ma usprawiedliwienia dla chuligaństwa. Potępiamy łamanie Konwencji Wiedeńskiej"- dodaje. Bardziej radykalny w reakcji był później minister spraw zagranicznych. Radosław Sikorski - również na Twitterze - napisał "Nacjonalistyczna bandyterka naruszająca nietykalność ambasad przynosi nam wstyd przed światem" i dodał: "To przestępstwo i obciach, a nie patriotyzm."
Narodowcy twierdzili, że nie otrzymali z Ratusza informacji o rozwiązaniu marszu. Dlatego go kontynuowali. Jak tłumaczyli, szli na Agrykolę, gdzie potem odbył się legalny już wiec. Artur Zawisza z Ruchu Narodowego uważa, że poboczne incydenty nie powinny prowadzić do delegalizacji marszu. "Żaden świstek z Ratusza nie zatrzyma marszu Polaków ku niepodległości"- mówił Zawisza. Po drodze doszło jeszcze do kilku starć na Placu na Rozdrożu.
7 policjantów zostało rannych podczas marszu. Zajścia potępił premier, który wezwał polityków do publicznego zajęcia stanowiska w tej sprawie. Sam mówił, że jest mu przykro i wstyd, a takie zajścia jak w Warszawie nie mogą mieć miejsca. Pośrednio obarczył za nie winą PiS i atmosferę jaką ta partia kreuje w przemówieniach swojego prezesa.
Prezydent wskazywał natomiast na konieczność powrotu do zapisu o zakazie zasłaniania twarzy. Posłowie wykreślili go z nowelizacji ustawy o zgromadzeniach. Jak wskazywała rzeczniczka Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek, w sytuacji gdy prowodyrzy zajść są zamaskowani, trudno ustalić ich tożsamość.

IAR/KG

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt