Logo Polskiego Radia
Print

Ukraina: referendum na Krymie, niespokojnie na wschodzie

PR dla Zagranicy
Katarzyna Gizińska 16.03.2014 17:14
Na Krymie trwa referendum w sprawie wejścia półwyspu w skład Federacji Rosyjskiej.
foto: EPA/YURI KOCHETKOV

Ukraińskie władze i eksperci przekonują, że jest ono niezgodne z prawem. Krymscy Tatarzy zapowiedzieli, że nie pójdą do urn. Według danych z 15.00 zagłosowało prawie 64 procent uprawnionych do głosowania.

Według ukraińskiego spisu z końca ubiegłego roku na Krymie mieszkają dwa miliony osób. Ponad 58 procent z nich - to Rosjanie, ponad 23 procent stanowią Ukraińcy. Krymscy Tatarzy - to nieco ponad 12 procent, a na pozostałą część ludności składają się Ormianie, Białorusini i przedstawiciele innych narodowości.

Krymskie referendum zakończy się o 19.00 naszego czasu.

Rosja uznaje referendum odbywające się dziś na Krymie. Oświadczenie takie padło w trakcie rozmowy telefonicznej prezydenta Władimira Putina z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Rosyjski przywódca powiedział, że mieszkańcy Krymu mają prawo do wyrażenia własnej woli, co gwarantują im międzynarodowe przepisy, w tym zawarte w dokumentach Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Jak poinformowała służba prasowa Kremla, Władimir Putin wyraził również zaniepokojenie napiętą sytuacją we wschodnich regionach Ukrainy. Oskarżył o prowokowanie napięć radykalne bojówki ukraińskich nacjonalistów, które w jego opinii nie są kontrolowane przez władze w Kijowie.

Prezydent Rosji obecnie znajduje się w Soczi, gdzie będzie uczestniczył w ceremonii zakończenia Igrzysk Paraolimpijskich. „Władimir Putin na bieżąco śledzi doniesienia z Krymu” - poinformował w rozmowie z dziennikiem „Komsomolskaja Prawda” rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Niespokojnie na wschodzie Ukrainy. W Doniecku prorosyjscy aktywiści atakują budynki rządowe, a w Charkowie protestowali przed polskim konsulatem w tym mieście.

W centrum Doniecka zebrało się kilka tysięcy osób, które żądają przeprowadzenia referendum i dołączenia obwodu do Rosji. Później około tysiąca osób szturmem zdobyło miejscową siedzibę Służby Bezpieczeństwa. Wcześniej na krótko wdarli się do budynku Prokuratury, na budynku powiesili flagę Federacji Rosyjskiej. Żądają zwolnienia z aresztu lidera separatystów Pawła Hubariewa.

W centrum Charkowa, mimo sądowego zakazu, także odbywa się prorosyjski mityng. Przyszło na niego około 3 tysięcy osób. Jego uczestnicy żądają wprowadzenia wojsk rosyjskich. Milicja próbowała zatrzymać organizatora demonstracji, ale tłum na to nie pozwolił. Ludzie krzyczeli „Rosja” i „Berkut”, tak nazywały się oddziały specjalne, które uczestniczyły w krwawej rozprawie z Majdanem. Szturmowali, bez skutku Administrację Obwodową. Manifestują też przed siedzibą MSW i Służby Bezpieczeństwa. W pobliżu polskiego konsulatu krzyczeli „Faszyści”, „Charków to Rosja”, „Hańba”. Powiesili także flagę Rosji.

W Dniepropietrowsku na prorosyjską manifestację przyszło tylko trzysta osób. Domagają się one połączenia Ukrainy z Rosją i Białorusią. Ogłoszono tam także stworzenie panslawistycznej organizacji.

Moskwa chce, aby Waszyngton wpłynął na Kijów w sprawie działalności ultraprawicowych bojówek. Apelował o to szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow w trakcie rozmowy telefonicznej z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym.

Ławrow przypomniał, że Rosja uznaje za legalne referendum na Krymie. Wyraził również oburzenie Moskwy ostatnimi wydarzeniami we wschodnich i południowych regionach Ukrainy. Zdaniem Ławrowa - odpowiedzialni za przemoc i terror są ukraińscy nacjonaliści, którzy czują się bezkarni.

Rosyjski minister zwrócił się do Kerry'ego, aby Biały Dom wpłynął w tej sprawie na władze w Kijowie. Jak informuje rosyjskie MSZ - amerykański sekretarz stanu zapewnił, ze zostały już podjęte działania w tej sprawie i wkrótce będzie można liczyć na rezultaty. Obaj dyplomaci zapowiedzieli kontynuację rozmów, które miałyby doprowadzić do konstytucyjnych reform na Ukrainie i ustabilizowania się sytuacji.

Referendum na Krymie przebiega spokojnie i bez naruszeń prawa. Tak twierdzi rosyjska agencja prasowa ITAR - TASS, powołując się na opinię byłego posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego. Według agencji Polak kieruje pracami delegacji zagranicznych obserwatorów. Piskorski przedstawiany jest w rosyjskich mediach nie jako były poseł, ale jako reprezentant polskiego parlamentu.

Rosyjskie media informują również, że przebieg referendum monitorują deputowani parlamentów narodowych oraz Parlamentu Europejskiego, wskazując tym samym na uznawanie przez nich legalności krymskiego plebiscytu. Piskorski w rozmowie z agencją ITAR - TASS stwierdził, że zagraniczni obserwatorzy nie zarejestrowali żadnych naruszeń prawa i podkreślił ogromne zainteresowanie referendum wśród mieszkańców Krymu. Wczoraj w telewizji Rossija24 były poseł Samoobrony zapewniał, że mieszkańcy Krymu mają prawo do prowadzenia plebiscytu, a jego rezultaty muszą mieć prawne konsekwencje. Referendum na Krymie nie jest uznawane przez: UE, OBWE, USA i rząd w Kijowie. Ani OBWE, ani Unia Europejska nie wysyłały swojej misji obserwatorów na Krym.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel chce, aby na wschód Ukrainy wysłano dodatkowych obserwatorów OBWE. Merkel rozmawiała o tym telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, który poparł tę propozycję.

Merkel zasugerowała, aby obserwatorzy zostali skierowani w najbardziej zapalne regiony na wschodzie Ukrainy. Decyzja w tej sprawie mogłaby zapaść już jutro na posiedzeniu stałej rady OBWE w Wiedniu.

Jak przekazał rzecznik niemieckiego rządu, prezydent Rosji Władimir Putin odniósł się do pomysłu pozytywnie i zapowiedział, że zobowiąże szefa swojej dyplomacji do zajęcia się tą sprawą.

W czasie rozmowy Angela Merkel potępiła wczorajszy incydent w okolicach miasta Chersoń, gdzie Rosjanie zajęli stację przesyłu gazu. Niemiecka kanclerz dodała, że Rosja i Ukraina jak najszybciej powinny rozpocząć bezpośrednie rozmowy na temat tego, jak rozwiązać istniejące problemy.

Władze w Kijowie zwróciły się do OBWE o przysłanie misji obserwacyjnej tej organizacji na Ukrainę. Taką informację przekazał premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk podczas posiedzenia rządu w Kijowie.

Misja miałaby działać na wschodzie i na południu kraju, w tym na Krymie. "Mam nadzieję, że na posiedzeniu OBWE zapadnie decyzja w tej sprawie"- mówił Jaceniuk.

Pytany o ocenę dzisiejszego referendum na Krymie powiedział, że to "cyrkowe widowisko wyreżyserowane przez Rosję".

Na początku marca na Krym usiłowała wjechać misja wojskowych obserwatorów OBWE, jednak nie została tam wpuszczona.

21 i 22 lutego w ukraińskich bankach były zdeponowane miliardy dolarów należące do byłego prezydenta Wiktora Janukowycza i ludzi z jego otoczenia. Wraz z ucieczką pieniądze te zniknęły.

Takie informacje przekazał pierwszy wicepremier Ukrainy Witalij Jarema w wywiadzie dla Ukraińskiej Prawdy. "Popełniliśmy wiele błędów czy działaliśmy za wolno i umożliwiliśmy wywózkę pieniędzy z Ukrainy"- przyznał.

W siedzibie rządu Witalij Jarema zajął gabinet, w którym wcześniej pracował pierwszy wicepremier Siergiej Arbuzow. W sąsiednim pokoju- według Jaremy- znaleziono broń. Nie wiadomo, czy była używana i czy strzelano z okien tego gabinetu. "Ustaliliśmy, że w gmachu rządowym i siedzibie banku narodowego jest wiele takich pomieszczeń, z których strzelano"- mówił Witalij Jarema.

Wiktor Janukowycz uciekł Kijowa w sobotę 22 lutego.

IAR/KG

Print
Copyright © Polskie Radio S.A O nas Kontakt