Rocznica rewolucji w Libii
PR dla Zagranicy
Przemysław Pawełek Pawełek
17.02.2012 14:03
Mija rok od pierwszych demonstracji w Benghazi
Libijczycy dziś świętują pierwszą rocznicę wybuchu rewolucji, która obaliła Muammara Kadafiego. Rok temu pierwsza duża demonstracja przeszła przez miasto Benghazi, a na ulicę wyszli także mieszkańcy kilku innych miast. Bezpośrednim powodem demonstracji w Benghazi było uwięzienie miejscowego działacza praw człowieka.
Protesty przerodziły się w trwające kilka miesięcy krwawe walki oddziałów opozycji z wojskiem wiernym ówczesnemu libijskiemu przywódcy. W sierpniu powstańcy zdobyli Trypolis, a w październiku schwytali i zabili pułkownika Kadafiego.
Wojnę domową w Libii przez pięć miesięcy na miejscu obserwował dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" Andrzej Meller. Wielokrotnie relacjonował też wydarzenia w Libii na antenach Polskiego Radia. Jak wspomina Andrzej Meller, najbardziej brutalny był trwający nieprzerwanie przez dwa miesiące ostrzał miasta Misrata, w którym bronili się powstańcy. Dziennikarz opowiada, że w czasie ofensywy na Misratę jedna trzecia obrońców miasta była ranna, a dziennie na miasto spadało średnio 207 rakiet.
Szacuje się, że w czasie wojny domowej w Libii zginęło około 30 tysięcy osób. Andrzej Meller ocenia, że był to jeden z najbardziej brutalnych konfliktów, jakie obserwował. Jak mówi w rozmowie z Polskim Radiem, obie strony były zdeterminowane, by walczyć do ostatecznego zwycięstwa.
"To była wojna totalna. Podzielone były nawet małe wsie w Górach Zachodnich - część berberska uciekła do Trypolisu, część arabska szykowała się do ofensywy na stolicę. Starsi ludzie wiedzieli, że Kadafi to bandyta, ale gdy ich kraj okrążyły dwie zwycięskie rewolucje, to oni poszli na całość" - wspomina Meller.
Prawdopodobnie w kwietniu w księgarniach ukaże się książka Andrzeja Mellera zawierająca reportaże i wspomnienia z wojny w Libii. (IARep)